Większość
z nas miała możliwość już bycia ochrzczonym. Jednak czy
chciałeś zostać Katolikiem? Czy rozumiesz co to znaczy być
Katolikiem? Stałeś się nim bez wyrażania na ten temat swojego
zdania. Ze względu na Twoich rodziców, którzy
zadecydowali za Ciebie. Jeszcze nie znałeś zasad wiary, nie byłeś
świadomy tego faktu, nie wierzyłeś, ale już zostałeś
Katolikiem. Następnie przyjąłeś sakrament Komunii Świętej, nie
koniecznie mając na ten temat własne zdanie a potem sakrament
bierzmowania, który przyjąłeś, ponieważ tak należało.
Sam też w tym uczestniczyłem. Dziwiłem się dlaczego na
uroczystości I Komunii Świętej nie ma kilku osób z naszej
klasy. To dla mnie nie było zrozumiałe. Ale najważniejsze było,
żeby słuchać rodziców no i ... prezenty. Rower, zegarek,
komputer, pieniądze.
Czy
Jezus oczekuje, że w taki sposób będzie tworzone
Chrześcijaństwo? Bez wiary, wyznania, poznania prawdy, chęci?
Jakie warunki należy spełnić, żeby Chrzest był uznany przez
Jezusa? Biblijnym warunkiem chrztu jest pouczenie o zasadach wiary,
wiara w Jezusa, pokuta oraz chęć bycia ochrzczonym:
„(19)
Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im
chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”. (Mt.28:19)
„(16)
Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie
uwierzy, będzie potępiony.” (Mk.16:16)
„(38)
Nawróćcie się - powiedział do nich Piotr - i niech
każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie
grzechów waszych, a weźmiecie w darze Ducha Świętego.”
(Dz.2:38)
Czy
malutkie dzieciątka spełniają powyższe wymagania , które
stawia Biblia?Odpowiedź brzmi: Nie! Kończy się to tym, że
dorastająca młodzież odchodzi od Boga bez chęci poznawania prawdy
i nauki o Bogu. Tematy religijne są tematami nie poruszanymi, chyba
że w trudnych sytuacjach życiowych lub po prostu dla żartów.
Młodzież zobojętniała całkowicie jeśli chodzi o poszukiwanie
Boga, czytanie Pisma Świętego. Sam już uczestniczyłem w
uroczystości ślubu i moi znajomi również. Nie miałem
pojęcia o prostych prawach kościelnych, których uczyłem się
za młodu nie mówiąc o tym, że miałem trudność z
przyswojeniem sobie odpowiedzi na trudniejsze pytania zadawane przez
kapłana przed udzieleniem sakramentu małżeństwa. Do
wcześniejszych egzaminów przed sakramentem bierzmowania i
komunii św. miałem przygotowaną książeczkę z pytaniami oraz
gotowymi odpowiedziami tylko po to, by dopełnić formalności. A
jak jest przy chrzcie? Jeszcze gorzej, bowiem nie wyrażasz swojej
woli, nie znasz prawdy, nie zadeklarowałeś się, nie można
powiedzieć o swoim nawróceniu.
Religia
w szkole średniej zeszła do absurdu. Nie będę komentował –
każdy wie jak religia w szkole wygląda. Czy tak wygląda prawdziwe
Chrześcijaństwo? Można dalej się „czepiać” szczegółów,
które też są bardzo istotne. Np. czy Chrzest św. powinien
polegać na polewaniu wodą czy na zanurzeniu?
„(16)
A gdy Jezus został ochrzczony, natychmiast wyszedł z wody. A oto
otworzyły Mu się niebiosa i ujrzał Ducha Bożego zstępującego
jak gołębicę i przychodzącego na Niego”. (Mt.3:16)
Z
powyższego fragmentu widać, że Jezus nie był polewany wodą tylko
zanurzany lub obmywany.
„(38)
I kazał zatrzymać wóz, i obaj, Filip i dworzanin, zeszli do
wody. I ochrzcił go. (39) A kiedy wyszli z wody, Duch Pański porwał
Filipa i dworzanin już nigdy go nie widział. Jechał zaś z
radością swoją drogą”. (Dz.8:38-39).
W
powyższym fragmencie również nie ma polewania tylko
zanurzenie w rzece częściowe lub całkowite. Może to być
zanurzenie przez co rozumie się, że cały człowiek został obmyty
z grzechu symbolicznie za pomocą wody, a fizycznie za pomocą Ducha
Świętego lub częściowo zanurzony, ale również nie polany,
tylko zanurzony w celu obmycia co potwierdza i następujący
fragment:
„(26)
aby go uświęcić, oczyściwszy obmyciem wodą, któremu
towarzyszy słowo”. (Ef.5:26)
Po
co to wszystko?
„(4)
Zatem przez chrzest zanurzający nas w śmierć zostaliśmy razem z
Nim pogrzebani po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie - jak
Chrystus powstał z martwych dzięki chwale Ojca”. (Rzym.6:4)
„(5)
nie ze względu na sprawiedliwe uczynki, jakie spełniliśmy, lecz z
miłosierdzia swego zbawił nas przez obmycie odradzające i
odnawiające w Duchu Świętym .” (Tt.3:5)
Fakt
ten jest na tyle istotny, że w pierwszym tysiącleciu chrzest
odbywał się przez zanurzanie. Jednak powoli wprowadzono chrzest
niemowlaków a później polewanie wodą zamiast
obmywania czy zanurzania. Na jednej z katolickich stron internetowych
www.mateusz.pl
znalazłem ciekawą wypowiedź jednego z księży na temat chrztu,
która jest odpowiedzią na nurtujące nas często pytanie.
Ksiądz, potwierdza, że Kościół Katolicki odszedł od nauki
Chrystusowej skłaniając się ku wygodnictwu i tradycji ludzkiej, a
nawet wprowadzeniu warunku koniecznego do chrztu jakim jest woda
święcona, co jest wymysłem Kościoła Katolickiego o czym nie ma
ani zdania w Piśmie Świętym. Cytuję pytanie: “Od wielu lat
obserwuje chrzty w „naszych kościołach”. Jedno mnie zastanawia
i powiem szczerze irytuje. Do czego służą chrzcielnice w
świątyniach, piękne, bogato zdobione, stare, nowe, okazałe i
skromne – słowem, różne? Gdy dochodzi do sakramentu
chrztu, to okazuje się, że te chrzcielnice są jako piękne ozdoby
kościołów, chrztu udziela kapłan polewając wodą zapewne
święconą, którą przynosi siostra lub kościelny z
zakrystii. Do chrzcielnicy już nikt nie podchodzi, dlaczego zanika
tak ważny znak? Chrzty szybkie, w pośpiechu, eucharystia w wersji
„skróconej” czyli recytowana często bez homilii, nie
rozumiem o co tu chodzi.
To
nie katechizuje, chodziłem z dziećmi po kościołach aby im pokazać
chrzest, zresztą sam ten fakt śledzę, od dawna (po za faktem gdy
chrztu udziela papież i robi to przy chrzcielnicy polewając głowę
dziecka wodą zaczerpniętą w chrzcielnicy piękną muszlą).
Dlaczego zrezygnowaliśmy z chrzcielnic? Nie twierdzę, że jest to w
całej Polsce ale w zdecydowanej większości. Mój apel do
księży – udzielajcie chrztu przy chrzcielnicach!”
„Odpowiedź:
Cóż, rozumiem Pana sentyment i tęsknotę za chrzcielnicą.
Można by do tego dodać jeszcze chorał gregoriański, łacinę,
barokową ornamentykę, woskowe świece – te elementy i wiele,
wiele innych, które przez wieki były w Kościele czytelnymi
znakami łaski oraz miały charakter dydaktyczny: w poglądowy sposób
uczyły wiary. Ale musimy pamiętać, że przez wieki zmieniała
się też wrażliwość estetyczna i liturgiczna ludzi, stan
świadomości i poczucie tożsamości katolickiej.
Także
Kościół zaczął inaczej stawiać akcenty w liturgii
i przeniósł je z elementu „misteryjnego”, któremu
często towarzyszy postawa uczuciowego, indywidualnego „zachwytu
estetycznego”, na zaangażowane, wspólnotowe uczestnictwo i
„żywą aktualność”; pewne akty powinny się dokonywać na
„bieżąco”, na naszych oczach, przy naszym współudziale.
Stąd wynika pewna preferencja na rzecz poświęcania wody tuż
przed chrztem: sam obrzęd niesie pewne ważne treści, jest
okazją wspólnej modlitwy i daje nam poczucie wspólnotowego
współuczestnictwa. Pobranie wody ze chrzcielnicy nie daje
takich możliwości, a może sprawić trochę praktycznych problemów
(otwarcie ciężkiej pokrywy, ewentualne zanieczyszczenia czy niska
temperatura – w moim kościele woda zimą zamarza!). Zgadzam się z
Panem, że tam, gdzie to możliwe, można z tej możliwości
korzystać, ale z punktu widzenia poprawności liturgicznej i
ważności sakramentu, chrzest wodą poświęconą na bieżąco, jest
tak samo skuteczny jak wodą ze chrzcielnicy.
Drugi
problem to „chrzty szybkie, w pośpiechu, Eucharystia w
wersji „skróconej” czyli recytowana, bez homilii…”
Tak, tu dochodzi do głosu duch naszych czasów:
wygodnictwo, pośpiech, niecierpliwość, formalizm… Stąd pewien
pragmatyzm księży, który jest odpowiedzią na oczekiwania,
możliwości i mentalność człowieka wychowanego na telewizji
szybkiej akcji. Przyznam się, że z zarzutami i pretensjami, że
coś trwa w kościele za długo, że „trzeba by to uprościć”,
albo: „czy to musi być śpiewane?”, spotykam się dziesięć
razy częściej, niż z żalem, że coś jest odprawiane za szybko.
Tacy jesteśmy i trzeba ten stan faktyczny wziąć pod uwagę, co nie
znaczy jednak, że trzeba się do tych oczekiwań bezkrytycznie
dostosować. Jedno jest pewne: Bóg nie lekceważy ludzkiej
natury, więc i Kościół bierze ją pod uwagę i nie chce
jej drażnić i bez potrzeby wystawiać na próbę
cierpliwości. Ale celebrować sprawnie i bez zbędnych dłużyzn,
wcale nie oznacza: niechlujnie, ani tym bardziej z pogwałceniem
zasad liturgii. Msza może być recytowana – to sprawa wyboru
księdza – ale nie może być bez homilii. Tu już nie mam dla
kolegów księży żadnych okoliczności usprawiedliwiających.
Natomiast
do Pana miałbym serdeczną prośbę: niech Pan spróbuje
przekonać do swoich racji nie tylko księży, lecz przede wszystkim
ludzi uczestniczących w nabożeństwach. Niech Pan im mówi,
że nie powinni się na Mszy śpieszyć, nudzić, żałować czasu,
że powinni śpiewać, głośno się modlić i uważnie słuchać
homilii, nie okazując zniecierpliwienia i nie zerkając
ostentacyjnie na zegarki. Niech Pan odważnie staje w obronie
księży, którzy z namaszczeniem i bez pośpiechu sprawują
liturgię. I niech Pan jakoś sprawi, by ludzie, zwłaszcza
młodzi, nie przestawali chodzić do kościoła, tłumacząc się, że
to dobre dla starych babć. Może Panu się uda… „
Ks.
Mariusz Pohl
http://mateusz.pl/pow/040811.htm
Powyższy
fragment pozostawiam bez większego komentarza. Ksiądz Mariusz
odpowiedział prawidłowo – pokazał nam realny dzisiejszy obraz
Kościoła Katolickiego.
|